HISTORIA KNUROWSKIEGO
Włodzimierz Knurowski-jego
życiowymi perypetiami
można by obdzielić co najmniej tuzin takich jak on.
Już teraz jego chłopski upór w walce o ziemię przyrównuje się do legendarnej,
choć historycznej zarazem postaci chłopa Drzymały, który nie dał się wysiedlić z
własnej ziemi Prusakom. Knurowski też z podobnym uporem walczy o swoje.
Obecnie (2007) po 10 latach
zmagań z biurokracją,
jego nazwisko jest powszechnie znane. Pisały o nim
regionalne i ogólnopolskie gazety. Był bohaterem wielu reportaży radiowych i
telewizyjnych, ujęła się za nim m.in.: Elżbieta Jaworowicz w słynnym programie
”Sprawa dla reportera”.
Knurowski
organizował wielokrotnie akcje protestacyjne. Przed siedzibą rządu w Warszawie
przywiązał się
w proteście łańcuchami, odbył demonstracyjną podróż ciągnikiem,
podarowanym przez ”Solidarność”
z Ursusa- do stolicy, zabierając ze sobą szóstkę dzieci, które samotnie
wychowuje.. Wiózł, w akcie desperacji, capa, dla urzędników w rządzie Buzka,
żeby wyśmiać ich indolencję. Usiłował przyspawać się do torów tramwajowych w
centrum Warszawy, ale tę akcję udaremniła policja.
O
co chodzi w „sprawie Knurowskiego”?
W tym roku , 29 maja, mija
10 rocznica najbardziej głośnego protestu Knurowskiego: przywiązania się na znak
protestu łańcuchami przed siedzibą rządu.
O co chodzi w sprawie
Knurowskiego? Najlepiej jemu samemu oddać głos w tej sprawie:
Od lat 70-tych byłem
działaczem społecznym i z tego powodu wielokrotnie narażałem się, jako człowiek
niepokorny, lokalnej władzy. W 1993 roku złożyłem pismo protestacyjne, w którym
mieszkańcy Iwkowej sprzeciwiali się decyzji wójta, by niewielka grupka dzieci z
zamożnych rodzin objęta była dotacją w przedszkolu. Uważałem wtedy, że te
pieniądze powinny być raczej przeznaczone na cele ogólnospołeczne, takie jak
budowa remizy, dróg, rozbudowa szkoły.
Krytykowałem na zebraniach
wiejskich sprzedaż za bezcen majątku społecznego (samochodu jelcz wycenionego na
30 mln. ówczesnych złotych, sprzedanego za 3 mln. Zł, a należącego do Zakładu
Remontowo Budowlanego przy naczelniku gminy.
Protestowałem przeciwko
karaniu mandatami rolników za brak świateł przy ich ciągnikach, choć nie
reagowano na poważniejsze uchybienia.
Knurowski
dzierżawi ziemię.
Początek poważnych problemów
Włodzimierz Knurowski, jako
chłop z dziada- pradziada, znający się na uprawie ziemi, postanawia wydzierżawić
od Akademii Rolniczej 60 hektarów gruntu, położonego w Porębie Spytkowskiej a 40
umową przedwstępną kupuje. Zakup tej ziemi nie dochodzi do skutku ponieważ w
dniu 16.10.2006 zostaje pobity i zabrany do szpitala. Wtedy dowiaduje się, że
akademia sprzedała ziemię komu innemu. Przenosi się, a właściwie ucieka od
żony-alkoholiczki z szóstką dzieci z rodzinnej Iwkowej i osiedla w
pomieszczeniach po byłym PGR, blisko dzierżawionych gruntów. Tu snuje plany
rozbudowy gospodarki. Posiada konie, w tym także do jazdy wierzchem, krowy,
świnie. Snuje plany rozwoju gospodarstwa. W niektórych pracach polowych i przy
obrządku pomagają mu dzieci.
Ale ta sielanka zostaje
brutalnie przerwana. Kiedy podpisywał umowę dzierżawy, nie wiedział, że ziemie
te leżące w dolinie Uszwicy, położone są w terenie zalewowym. Przychodzą kolejne
powodzie, w tym pierwsza w 1997 roku, najsilniejsza, tzw. powódź stulecia.
Knurowski po raz pierwszy, ale niestety, nie po raz ostatni, ponosi dotkliwe
straty.
Już
się z nich nie wygrzebie.
Mimo licznych starań i starć z biurokracją, otrzymuje jakieś liche
zapomogi i odszkodowania, które jednak żadną miarą nie są w stanie naprawić
rzeczywistych szkód.
Ponieważ
interwencje na miejscu nie dają żadnych rezultatów, Knurowski zwraca się do
mediów, które nagłaśniają jego sprawę. Wkrótce jego problemy stają się znane w
całej Polsce.
Ale biurokracja wie swoje.
Kolejne artykuły i audycje radiowe i telewizyjne przynoszą tylko krótkotrwałe
zainteresowanie jego problemami ze strony urzędów. Przysyłane są komisje,
opracowywane raporty, ale na tym kończy się realne zainteresowanie jego
sprawami.
Głos
ma Knurowski
Oto,
jak Knurowski rejestrował następujące po sobie klęski, które doprowadziły go w
rezultacie do bankructwa:
-Wydzierżawione pola były co
roku niszczone przez klęski żywiołowe. I tak w 1995 roku straciłem 21 ha
jęczmienia, co przyniosło pierwsze straty ok., 30 tys. zł. Ponownie obsiane
grunty na jesień i wiosnę nie przyniosło zysku, gdyż długotrwałe deszcze nie
pozwoliły na zebranie plonu. Kolejne zatem straty to 100 ty. zł.
W 1997 pobrałem kredyt
klęskowy pozwalający na dalsze zagospodarowanie, lecz powódź w dniu 7-9 lipca
1997 całkowicie zniszczyła plony na obszarze 40 ha. Co w moim odczuciu
przyniosło straty 200 ton zboża na sumę ok. 100 tys. zł.
Po powodzi pola zostały
ponownie obsiane i przyniosły piękne plony, lecz kolejna powódź w dniach 2-22
kwietnia oraz 13 czerwca 1998 zniszczyły te plony całkowicie, tym razem na
obszarze 30 ha,co przyniosło straty ok. 150 ton zboża czyli 80 tys. zł.
Zgłosiłem szkody do UM w
Brzesku,gdzie otrzymałem zaświadczenie o szkodach.
Powód?
Nieuregulowana rzeka!
Z
powodu braku regulacji rzeki jak również nie uzyskania zgody na czyszczenie
koryta rzeki następowały kolejne powodzie i podtopienia. I tak w 1999 straciłem
37 ha, a w 2000 kolejna powódź i kolejne straty. Podobnie w 2001.
Co gorsze, Akademia Rolnicza
sprzedaje najlepsze ziemie i najlepiej przeze mnie uprawiane- innym rolnikom ,
choć to ja miałem prawo pierwokupu i chciałem je kupić.
Gdy siałem zboże, rolnicy ci
pobili mnie do nieprzytomności, tak, że zabrała mnie z pola karetka pogotowia. W
szpitalu leżałem 9 dni.
Gdybym nadal posiadał i
uprawiał te ziemie, uzyskane z nich plony pozwoliłyby mi godziwie żyć z własnej
pracy i spłacić kredyt klęskowy.
Bank BGŻ w Tarnowie udzielił
mi kredytu na zagospodarowanie ziemi i uruchomienie gospodarstwa już w 1995 roku
i ten kredyt spłaciłem wiosną 1996, pobierając nowy na zakup rzeczowych środków
do produkcji rolnej.
Ale obecnie, po wszystkich
moich perypetiach losowych bank zlicytował mi część ojcowizny i chce mnie
pozbawić reszty.
Sprawy
rodzinne
Nim doszło do problemów z
dzierżawioną ziemią, spłat kredytów i klęskami żywiołowymi, Knurowski musiał
uporać się ze swoimi problemami rodzinnymi.
-O tym, że żona jest
alkoholiczką, dowiedziałem się już na początku trwania małżeństwa. Gdy groziłem
rozwodem, ciągle obiecywała poprawę. W 1989 sama poprosiła mnie o pomoc, bo tak
już była uzależniona od alkoholu. Wtedy poradziłem jej, żeby udała się do
poradni przeciwalkoholowej.
Widząc nędzę i rozpacz dzieci
gdy matka jest pijana, postanowiłem , że wezmę jednak rozwód i pozbawię ją praw
do dzieci.
Żona piła do
nieprzytomności, sprzedając na wódkę co tylko się dało, nawet inwentarz.
Dzieci przeżywały dramat,
kiedy ja opuściłem dom i zamieszkałem tam gdzie dzierżawiłem grunty. Matka
bezkarnie znęcała się nad nimi, bijąc, wyzywając, stosując różne metody
zastraszania. Dzieci opowiadały mi, gdzie matka trzyma ukrytą wódkę. Dzieci
wielokrotnie zostawały bez opieki, matka niejednokrotnie nie wiedziała gdzie są,
dożywiali je obcy ludzie. Dzieci zaczęły uciekać do mnie chciały u mnie
zamieszkać, ale ja im mówiłem, że trzeba jeszcze poczekać, bo dopiero
rozkręcałem gospodarkę.
Gdy jeździłem do rodzinnego
domu, dzieci opowiadały mi, jak muszą sprzątać po matce, która na dodatek
zjadała im to, co im przywoziłem. Kiedyś matka pobiła jedną z córek, że ta
ledwie przeżyła, gdy dostała od matki metalowym prętem.
W końcu, po policyjnych
interwencjach( interweniowali niechętnie) obawiając się o życie dzieci zabrałem
je wszystkie na ciągnik, zapakowaliśmy też 2 stare szafy, stoły i parę krzeseł i
przyjechaliśmy wszyscy do Poręby. Dzieci poszły do szkoły, a dwóch najmłodszych
synów do przedszkola.
Chcą
mu odebrać dzieci!
W powszechnej opinii,
zarówno sąsiadów, jak i nauczycieli, a także miejscowego księdza, dzieciom
dobrze się działo przy ojcu. Były zadbane, uczyły się dobrze, nie zaniedbywały
obowiązków. A mimo to sąd w Brzesku chciał najmłodsze z nich odebrać ojcu i
przekazać do domu dziecka!
-Prowadzący tę sprawę
napisał, że dzieci są za ojcem, bo ja je przekupuję cukierkami! Dzieci były w
rozpaczy, bo czuły, co się święci, że mogą zostać rozdzielone. Zrobiły się
nerwowe, bardzo to wszystko przeżywały. Udałem się do mediów, pokazały się
artykuły na ten temat. Ja zaś zorganizowałem przed sądem pikietę z hasłami: „w
tym budynku rządzi mafia!”,”Chcemy być razem!”, „ Pozwólcie nam żyć w tym
kraju!”.
W
końcu na trzeci dzień po pikiecie sprawa została zakończona, matka została
pozbawiona ostatecznie praw rodzicielskich,
a dzieci zostały przy mnie.
Sąd odmówił mi alimentów.
Usłyszałem, że jak będę miał biedę, to dzieci same ode mnie odejdą. Tymczasem
stało się zupełnie inaczej. Im więcej było nieszczęść w gospodarstwie, tym
bardziej dzieci przywiązywały się do mnie. Zrobiły się spokojniejsze, gdy
dowiedziały się, że nie pójdą do domu dziecka.
Sprawy
toczą się dalej...
W Sądzie Najwyższym jest
teraz sprawa o unieważnienie kupna pola, należącego kiedyś do mnie. Bardzo ważna
sprawa przeciw Skarbowi Państwa o odszkodowanie za powodzie została przeze mnie
przegrana, ponieważ sąd uznał, że straty spowodowane podczas powodzi były z winy
”siły wyższej”. A ja uważam , że zawinili urzędnicy państwowi, którzy okradli
skarb państwa, wykorzystując powódź.
Nawet posądzono mnie, że ja
wziąłem pieniądze za regulację rzeki. Ale wyszło na jaw, że to pewna firma z
Woli Dębińskiej bez wykonania jakichkolwiek prac zagarnęła ok. 30 tys. Zł, a ja,
który wyczyściłem bardzo długi odcinek rzeki usuwając przeszło 250 sztuk drzew
nie otrzymałem ani złotówki.
Po powodzi lipcowej z 1997
rolnik, który stracił 15 procent areału otrzymał w sumie 4 tony zboża na 1 ha. A
ja, który straciłem 90 procent areału całkowicie zniszczonego niecałe 2,5 tony.
W
tym kraju człowiek nic nie jest wart.
To jak mam żyć?
Z
pisma do Prokuratora Generalnego,
Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry
Włodzimierz Knurowski
pozbawiony został przez komornika, w skandalicznej atmosferze, hodowanej przez
siebie trzody chlewnej i koni. Napisał w tej sprawie protest do Zbigniewa Ziobry,
ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
-Zwracam się z prośbą o
nadzór nad sprawami prowadzanymi przez Prokuraturę Rejonową w Brzesku i Nowej
Hucie, ponieważ sprawy zostały przez obie umorzone.
Prokurator nie wszczął do
chwili obecnej śledztwa w sprawie kradzieży trzody chlewnej i jednej klaczy,
która została zabrana w dniu 9 listopada 2005.Prokuratura w Brzesku nie
przesłuchała ani mnie ani dzieci na tę okoliczność, choć posiadam dokumentację w
tej sprawie.
Prokurator mataczy i zajmuje
się bzdurami zaciera ślady. Pisze, że wysokość burt na jelczu wynosi 140 cm, a
zdjęcie pokazuje, że nie było więcej jak 80 cm., pisze, że było załadowane 19
sztuk prosiąt, a zdjęcie wykonane przed odjazdem pokazuje, że było ich 30 sztuk.
To tylko dwa przykłady, ale bardzo znamienne...”
Wniosek
do Sądu Apelacyjnego w Krakowie
Podstawą niniejszego wniosku
jest przyjęcie za bardzo uprawdopodobniony fakt, że wszyscy sędziowie sądu
okręgowego w Tarnowie budzą uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności orzekania
w tej sprawie ( w sprawie małoletnich dzieci Knurowskiego)
W szczególności bowiem, w
sprawie stanowiącej podstawę merytoryczną postępowania orzekał sąd okręgowy w
Tarnowie, który rozpoznając skargę na czynności komornika przy sądzie rejonowym
w Brzesku, nie tylko czasowo w tempie ekspresowym rozpoznał zażalenie na
postanowienie sądu rejonowego w Brzesku o umieszczenie małoletnich dzieci w
placówce opiekuńczo-wychowawczej, tempo to umożliwiało nie tylko przeprowadzanie
bezprawnej eksmisji wobec małoletnich, lecz przede wszystkim dawało prawną
aprobatę dla działania komornika, policji i sądu rejonowego.
Postanowienie o oddaleniu
skargi nie uwzględniło faktu bezprawności nie tylko orzeczenia, lecz działania
wymienionych wyżej organów- skoro aprobowało prowadzenie egzekucji bez tytułu
wykonalności wobec małoletnich.
Nadto w sądzie okręgowym w
Tarnowie toczyły się inne postępowania z powództwa Wł. Knurowskiego względnie w
tym okręgu, gdzie był oskarżany i to z negatywnym dla niego skutkiem.
Nie może sądzić sąd w
sprawie,w której sam jest stroną, a jego funkcjonariusze bezpośrednio
zainteresowani pozytywnym, dla siebie i kolegów sędziów orzeczeniem w sprawie”.
Włodzimierz Knurowski
Iwkowa 139
23-861
Iwkowa
tel.(014)
684-42-58
Dzwonić
najlepiej po godzinie 20.
Numer konta bankowego:
właściciel konta - Włodzimierz Knurowski
Bank Spółdzielczy Rzemiosła w Krakowie
Oddział w Iwkowej
75 8589 0006 0090 0001 8265 000
|